O mnie

Nazywam się Bogusław Mykietów. Moi rodzice urodzili się na Kozakach koło Złoczowa. W Polsce…

Fotografię wykonał Henryk Stojanowski w 2011 roku z przysiółka Amrozy. Widać wieś Kozaki i Kozakową Górę

Mama – Stefania (1937-2019), córka Rusina Michała Tkaczyka (rodzice Michała: Rusin i Polka) i Polki Anny Stojanowskiej (rodzice: Polacy – Stojanowscy i Wilkowie). Tata – Józef (1930-2004), syn Rusina Michała Mykietów (rodzice: Rusin i Polka) i Polki Zofii Czernieckiej (rodzice: Polak i Rusinka). Stojanowscy, Czernieccy i Wilkowie to zubożała, schłopiała szlachta zagrodowa. Tkaczykowie i Mykietowie – chłopi. W okolicach Złoczowa mieszkali przynajmniej od początku XVII wieku (brak starszych źródeł).

Rodzina Tkaczyków: Edward Józef, Michał Tkaczyk (mój dziadek), Stefania Józefa (ta mała dziewczynka z kokardkami we włosach to moja mama), Anna z domu Stojanowska (moja babcia), Maria Rozalia ok. 1940 roku

Wieś Kozaki była uważana za polską, choć przed wojną pierwszym językiem mieszkańców był ruski (traktowany raczej jako lokalny dialekt niż wyznacznik narodowości). W języku polskim uczono się w szkole, modlono i rozmawiano w urzędach.

Dokumenty rodzinne sięgają końca XIX wieku – wynika z nich, że ciężko pracując na roli uzyskiwali dość duże nadwyżki, za które praktycznie co rok nabywano nowe pola i łąki. Dodatkowe dochody uzyskiwano w kopalni węgla brunatnego, która powstała na Kozakach na początku XX wieku. Doświadczenie nabyte w kozackiej kopalni pozwalało na wyjazdy do zagranicznych kopalni. Dziadek Michał Tkaczyk pracował w kopalniach we Francji. Okres II RP to wielki rozwój wsi. Likwidowano strzechy i obijano blachą dachy. Pokazuje to, jakie nadwyżki pieniężne wypracowywano, mimo że rodziny były wielodzietne.

Rodzina mojego pradziadka Antoniego Stojanowskiego liczyła 13 braci i 2 siostry. Jedno z dzieci, wedle rodzinnej legendy urodziło się w polu, w trakcie pieszej wędrówki matki do oddalonego o 7 kilometrów Złoczowa. Maria Stojanowska (z domu Wilk) urodziła w polu dziecko, które owinęła chustą i poszła z nim na targ. Wszyscy Stojanowscy (z wyjątkiem zmarłych w dzieciństwie 5 braci i 1 zamordowanego przez UPA) zostali wychowani na porządnych ludzi, założyli rodziny, zbudowali domy (!) i żyli (do 1939 roku) na przyzwoitym poziomie. Dodać należy, że każdy mieszkaniec Kozaków posługiwał się (w różnym stopniu komunikatywności) czterema językami – ruskim i polskim (w tej kolejności), a także niemieckim i jidysz – uczonymi praktycznie od dziecka poprzez kontakt z mieszkającymi w okolicy Rusinami, Niemcami, Austriakami czy Żydami…

Kozaki 13.05.1938. Antoni Stojanowski- mój pradziadek, nestor rodu z synem Józefem (na rękawie munduru ma założoną żałobną opaskę)

W czasie II wojny jedyną ofiarą z naszej rodziny był Karol Stojanowski, brat babci Anny, zamordowany przez banderowców w 1941 roku, tuż po wkroczeniu Niemców. Jeden z morderców, został po wojnie rozpoznany na Ziemiach Zachodnich – ale po zgłoszeniu tego faktu władzom zakazano naszej rodzinie się nim interesować. Prawdopodobnie był to funkcjonariusz MO lub UB. Nowa lewicowa władza chętnie zatrudniała byłych volksdeutschów i banderowców – miała w nich gorliwych i lojalnych pracowników.

Stojanowscy z Kozaków (1938 r.). Stoją (od lewej, górny rząd): Michał, Ignac, Tytus, Franko, Karol, Maćko, Jan. W środku (z wąsami): Antoni (mój pradziadek) i nieznany (może brat Antoniego lub Marii Wilk?). Siedzą: Anna (moja babcia) i Rozalia

Mieszkańcy wsi byli ze sobą spokrewnieni w różnym stopniu – to pozwoliło na integrację w czasie zagrożenia i obronę przed upowcami. Istnienie kopalni – czyli ważny interes gospodarczy sprawił, że pierwsi (sowieci) i kolejni (Niemcy) okupanci nie represjonowali miejscowych w takim stopniu jak w okolicznych miejscowościach. Największym zagrożeniem byli banderowcy i żołnierze Hałyczyny. To w stojącym na brzegu wsi domu brata mojej babci – Macieja Stojanowskiego istniał punkt oporu, z którego 16 marca 1944 roku odparto atak jednostki Pułku Policyjnego SS Galicja. Ocalono wieś przed zagładą ludobójców, którzy 2 tygodnie wcześniej zgładzili Polaków w pobliskiej Hucie Pieniackiej…

Najstarszym znanym z fotografii przodkiem jest mój pradziad Onufry Mykietów. Na fotografii Onufry siedzi pośrodku górnego rzędu. Z kieszeni wystaje łańcuszek od zegarka, zaś na piersi ma przypięty order. Według rodzinnego przekazu Onufry zrobił tę fotografię w czasie I wojny światowej w Twierdzy Przemyśl. W landwerze służyli mieszkańcy okolicy – tu Złoczowa. Być może obok Onufrego siedzą mieszkańcy Kozaków, Amrozów czy Łuki?
Z fotografią wiąże się moje wspomnienie z lat 70. XX wieku. Jak widać zdjęcie jest dość zniszczone. Wisiało wtedy przypięte pinezkami na słomiance na ścianie w domu Michała Mykietowa – mojego dziadka. Dziś z perspektywy lat patrzę na odbitkę inaczej niż jako kilkulatek. Fotografia nie była wklejona do albumu, lecz eksponowana, oglądana co dzień przez Michała i jego dzieci. Czy był to swego rodzaju wyraz tęsknoty za zmarłym w 1923 roku, w wieku 54 lat, Onufrym? Czy może wspomnienie dawnej świetności, zniszczonej w 1939 roku przez bolszewików? Relikwia, ostatnia nić łącząca z dawnym światem. Wyraz czułości ludzi nieskłonnych do jej wylewnego okazywania?

Dom Mykietowów był na brzegu wsi i znalazło tam schronienie 2 Żydów. Po pewnym czasie Ukraińcy w niemieckiej służbie zrobili obławę na Żydów. Idących policjantów widzieli mieszkający obok Czernieccy. Dzięki nim, izraelici zdążyli uciec w pole kukurydzy. U Mykietowów znaleziono ukryty pod ziemią pokój z 2 łóżkami. Oprawcy zmaltretowali wtedy mego tatę (był najstarszy z rodzeństwa – miał 12/13 lat) – bili by wydał czy mieszkali u nich Żydzi. Nic nie powiedział. Tej historii nigdy nam tata nie opowiadał. Dowiedziałem się o tym w 2011 roku (tata zmarł w 2004 roku) od jego kuzynki Zofii Czernieckiej, która wszystko widziała. Gdy Niemcy odeszli jeden z Żydów (miał na imię Józef) wrócił do Mykietowów i doczekał u nich w ukryciu końca wojny. Wyjechał potem do USA.

Rodzina Tkaczyków (mama) opuściła wieś 28 czerwca 1945 roku. Wraz ze wszystkimi mieszkańcami wyjechali jednym pociągiem ze Złoczowa. Osiedli w Pyrzanach. Pierwsze dni spali na kołdrach pod gruszką w ogrodzie. Liczyli, że wrócą. Rodzina Mykietów (tata) została na Kozakach jeszcze rok, gdyż babcia była w ciąży. Przyjechali do Pyrzan w 1946 roku. Rodzice pobrali się w Pyrzanach w 1959 roku i przenieśli się do Kostrzyna nad Odrą. Tam urodziła się Krystyna (1960), Zdzisław (1961) i Bogusław (1969).

Moją drogę do fascynacji Kozakami przeszedłem od znajdowanych w dzieciństwie w Kostrzynie starych niemieckich monet czy guzików, przez zainteresowanie dzięki tym znaleziskom przeszłością niemieckiego miasta, aż po organizowanie sesji historycznych poświęconych w znacznej części dziejom niemieckich mieszkańców. Z czasem dotarło do mnie, że z historią, którą się zajmuję, nic mnie nie łączy.

Pierwszy raz pojechałem na Kozaki w lipcu 2009 roku z rodzeństwem. Mama, która z dzieciństwa zapamiętała strach przed banderowcami, gdy przez psią budę wchodziła do ziemnego schronu. Ze łzami w oczach przestrzegała, byśmy nic u Ukraińców nie jedli, ani nie pili, żeby nas nie otruli… Rzeczywistość po latach okazała się inna. Jeszcze tego samego roku zawiozłem mamę na Kozaki – do jej domu… Była tam pierwszy raz od 1945 roku. Na Kozakach zacząłem odkrywać naszą przeszłość. Fascynacja przeszłością Kozaków-Zazul trwa do dziś.

Posłuchaj cyklu reportaży o naszej kresowej przeszłości: Archiwum Wspomnień.

Cmentarz na Kozakach w 2016 roku. Grób mojego pradziadka Onufrego Mykietów.

Ubolewam, że wciąż trwa asymetria w dokumentowaniu przeszłości mieszkańców ziem zachodnich – nie zna się bogatej przeszłości, często chwalebnej i bohaterskiej, kresowych przesiedleńców. Promuje za to historię niemiecką. I dochodzi do takich sytuacji, że niestety młodzież zna lepiej historię Niemiec niż przeszłość swoich przodków.


Zobacz: „Tradycja to dąb, który tysiąc lat rósł w górę. Niech nikt kiełka małego z dębem nie przymierza.” Dziedzictwo poniemieckie i PRL-owskie Ziemi Lubuskiej.

Grób pradziadka Józefa Czernieckiego. Cmentarz Kozaki 2016 rok.

Swoje pasje finansuję sam. Nie otrzymuję dotacji czy dofinansowań (w swej naiwności wiele lat temu zwracałem się do różnych instytucji licząć na pomoc – kilka takich prób spowodowało, że doszedłem do wniosku, że instytucje budżetowe istnieją nie po to aby komuś pomagać, ale aby tam zatrudnieni, spokojnie brali pensję za nicnierobienie). Pierwsze pieniądze zarobiłem, mając kilka lat, gdy z mamą sprzedawaliśmy warzywa z działki. Potem przemycałem pieprz z DDR – towar deficytowy w PRL-u. Małe ilości, ale starczało na drobne wydatki.

Na studiach, w 1991 założyłem firmę – księgarnię na WSP w Zielonej Górze, którą zlikwidowałem po blisko 20 latach, gdy uczelnia absurdalnie skomplikowała umowę najmu i podniosła znacznie czynsz (i UZ nie ma teraz ani księgarni, gdzie sprzedawano ich publikacje, ani czynszu za lokal – to kwintesencja ostatnich 30 lat III RP w mniejszej skali). Moją księgarsko-antykwaryczną działalność kontynuuję obecnie jako Antykwariat e-cymelia.

Jestem przeciwnikiem obecnego ustroju, w którym wciąż jest wiele pozostałości bolszewickich praw narzuconych Polakom w 1939 roku. Przede wszystkim ograniczenia wobec własności prywatnej. Nie możesz ściąć własnego drzewa, wybudować domu na własnej działce, szukać wykrywaczem na swoim polu… Na wszystko musisz mieć zgodę urzędników – ludzi, którzy nie dość, że nie płacą podatków (jak cała budżetówka), to jeszcze mają prawo głosu w wyborach i możliwość decydowania o podziale pieniędzy tych, którzy podatki do budżetu płacą. 

Bogusław Mykietów – ur. w 1969 r.; z wykształcenia filolog, z zamiłowania regionalista i kolekcjoner pamiątek przeszłości Kostrzyna i okolic Złoczowa. Zajmuje się historią nowożytną Nowej Marchii oraz przeszłością mieszkańców dawnej parafii Zazule Kozaki – skąd pochodzą jego przodkowie (dawne województwo tarnopolskie, powiat Złoczów). Współorganizator sesji historycznych m.in. w Międzyrzeczu (2003-2014), w Kostrzynie (2004-2008, 2011-2012) oraz wystaw eksponatów z własnych zbiorów. Autor artykułów historycznych w lokalnej prasie oraz w periodykach naukowych: m.in. w Roczniku Lubuskim, Nadwarciańskim Roczniku Historyczno-Archiwalnym, Adhibendzie. Pomysłodawca międzynarodowego projektu: Kozaki – Pyrzany. Polifonia pamięci o przymusowych migracjach we wspomnieniach Polaków, Niemców i Ukraińców”, który był realizowany w 2011 roku oraz Cyfrowego Archiwum Kresowego.

Publikacje:

2002: Legendy Ziemi Kostrzyńskiej (II wyd. 2003)

2003-2014: seria Ziemia Międzyrzecka w przeszłości (redakcja XII tomów)

2004: De oppido et castello. Przeszłość i teraźniejszość Twierdzy Kostrzyn (red.)

2005: Polsko-niemieckie dziedzictwo kulturowe w 1000-letniej historiiMiędzyrzecza  (współautor)

Cozsterine – Küstrin – Kostrzyn. Twierdza – ludzie – kultura (red.)

2006: Dziennik jeńca i inne szkice. Twierdza Kostrzyn w przeszłości (red.)

2007: Kostrzyńskie legendy prawie niezmyślone…Die Kustriner Sagen kaum  gefabelt...

Küstrin – Kostrzyn. Z dziejów miasta i twierdzy (red.)

2008: Terra Transoderana. Zwischen Neumark und Ziemia Lubuska (współautor)

Kustrin – Kostrzyn. Sięgając w przeszłość (red.)

Trzciel. Studia z dziejów miasta (współautor)

2010: Władza i społeczeństwo wobec niemieckiej spuścizny kulturowej na Ziemi  Lubuskiej po II wojnie światowej (red.)

2011: Zorndorf 1758. Nierozstrzygnięta bitwa? (red.)

Forty. Jeńcy. Monety. Pasjonaci o Twierdzy Kostrzyn (red.)

Z Kozaków i Pyrzan. Kresowe biografie (red.)

Dziś u wieczności bram stanąłeś bracie drogi. Cmentarze Kozaków i Pyrzan  (współautor)

Kozaki-Pyrzany. Polifonia pamięci o przymusowych migracjach we wspomnieniach Polaków, Niemców i Ukraińców (red.)

2012: Miasto i twierdza Kostrzyn nad Odrą. Wykopaliska. Cmentarze. Świątynie   (red.)

2017: Status animarum spis familij obrządku łacińskiego parafii ZazuleKozaki. 1905-1922. Amrozy, Iwaczów, Kozaki, Kozakowa Góra, Łuka, Monastyrek,  Obertasów, Podlipce, Trościaniec Mały, Zazule

2018: Kalendarium dziejów mieszkańców parafii Zazule-Kozaki koło Złoczowa z kalendarzem na rok 2018… (współautor z Izabelą Araszczuk i Henrykiem Stojanowskim).

2019: Dawid i Goliat. Obrona wsi Kozaki pod Złoczowem 16 marca 1944 roku (współautor z Lidią Opaczewską)

Michał Kutny, Losy rodziny Kutnych z Zarwanicy pod Złoczowem (1869-1945). Zarwanica –Złoczów –Lwów –Kraków –Katowice –Milkel –Kłodzko –Minkowice Oławskie (opracowanie z Lidią Opaczewską)

Mieszkańcy Stryjówki koło Zbaraża w świetle Spisu familij i wspomnień, (współautor z Maciejem Kubiakiem i Lidią Opaczewską)

2020: Major Kazimierz Romański z Łuki koło Złoczowa. Ułan, ziemianin, dobroczyńca. Kawaler Orderu Wojennego Virtuti Militari, zapomniany żołnierz Niepodległej.