Pochwała prowincji. 27.08.2025 r., Mieszkowice. Promocja książki Beaty Woźniak, Zielona wioska. Hnilcze na Tarnopolszczyźnie. Od zarania do wygnania (1374-1944).

Sprzedany cały nakład w dwa tygodnie (przed oficjalną premierą) i ponad 150 osób na pierwszym promocyjnym spotkaniu. Książka Beaty Woźniak to łączący lekkość pióra i solidność historycznego opracowania fenomen – erudycyjny wykład o dziejach wsi Hnilcze koło Podhajec i losach wysiedlonych Polaków.

Od lat śledzę rynek książki w lubuskiem. W stolicach województwa lubuskiego[1], gdzie nagromadzenie doktorów i profesorów na metr kwadratowy jest największe, a prawie każdy mieszkaniec to magister, na spotkania autorskie przychodzi garstka czytelników. Zwykle 5-10 osób (w tym połowa to często rodzina autora, a druga połowa to pracownicy organizatora – zwykle biblioteki). W przypadku autorów znanych – maksymalnie 50-100 osób – jest to uznawane już za wielki sukces – wydarzenie. Tylu potrafił przyciągnąć śp. Zbigniew Czarnuch – kto go teraz zastąpi? Nie wiem.

Wyjątkiem są spotkania np. z prof. S. Nicieją czy prof. J. Bralczykiem – znanymi i popularnymi, ale nielubuskimi autorami (z tym, że tego pierwszego nie zapraszano niestety od lat). Przyciągają zawsze liczne grono miłośników książek. Nie bez powodu piszę o tych dwóch popularnych celebrytach telewizyjno-historyczno-literackich – gdyż pisarstwo Beaty łączy cechy obu: profesora historii Nicieji i erudyty Bralczyka. Solidne opracowanie historyczne oparte na źródłach archiwalnych i ocalonych opowieściach rodzinnych spisane językiem mistrzyni pióra.

I po tę niezwykłą monografię rodzin wypędzonych z Kresów, by zamienić kilka słów, by otrzymać autograf, ustawiła się wczoraj długa kolejka czytelników (scenografia przygotowana na spotkanie to temat na odrębną opowieść…).

Czytelniczy cud zdarzył się w niewielkiej miejscowości na zachodzie Polski – bo „produkt” jest świetnej jakości zarówno literackiej jak i historycznej – książka pozostanie w rodzinach wysiedlonych, by pamiętali skąd pochodzą i przede wszystkim by kolejne pokolenia miały świadomość, że ich dzieje nie zaczynają się w 1945 roku!

Smutne, że zapomnieli o Polakach wysiedlonych z Kresów profesorowie uczelni lubuskich i pomorskich, fascynuje ich niemczyzna. Cóż – jeszcze 40 lat temu owi profesorowie (lub ich mistrzowie) nakazywali wpisywać naszym rodzicom w dowodzie osobistym miejsce urodzenia ZSRR. Upominam się od lat o to, by wszystkim osiedleńcom i ich potomkom „przywrócono” ich kresową przeszłość, niestety bez skutku. Póki co, niestety Niemcy górą (zob. „Tradycja to dąb, który tysiąc lat rósł w górę. Niech nikt kiełka małego z dębem nie przymierza.” Dziedzictwo poniemieckie i PRL-owskie Ziemi Lubuskiej.)

Ale nie poddajemy się. My, potomkowie Kresowian, jesteśmy tak samo twardzi jak nasi przodkowie – sami opracowujemy, piszemy, wydajemy. Jeśli zatem chcecie Państwo kupić dobrą książkę, poznać wartościowego autora – jedźcie na prowincję. Tam, bez dofinansowań i grantów, powstają wartościowe dzieła ocalające dziedzictwo mieszkańców.

Zapraszam do obejrzenia fotorelacji i do współpracy. Hnilcze i pochodzące stamtąd rodziny mają już swoją monografię – a czy takie opracowanie ma Twoja rodzina?


Wkrótce ukażą się kolejne kresowe publikacje:

Katarzyny Domańskiej: „I tak nas przywieźli na Ziemie Odzyskane, pod czeską granicę…” Dzieje rodziny Kołodziejów. Chmielnik – Trościaniec Mały – Złoczów – Syberia – Lewin Kłodzki.

Macieja Kubiaka, Świat, którego nie ma…Przesiedleńcza droga od Stryjówki do Przecławia.


Bogusław Mykietów

aka@mykietow.pl


[1] Tak – są dwie stolice, bo to bogate województwo i budżetówka jest zdublowana. Drogi wprawdzie dziurawe i szerokie jak je wytyczono w XIX wieku by się dwa wozy konne minęły, a mostów jest mniej niż za Niemca przed 1945, ale to nie ma żadnego znaczenia. Ważne są urzędy i różne instytucje – bo tam siedzą (bo przecież nie pracują) wyborcy.


Książkę można (będzie – po dodruku) kupić: Beata Woźniak, Zielona wioska. Hnilcze na Tarnopolszczyźnie. Od zarania do wygnania (1374-1944), Mieszkowice 2025.