125 lat temu… 14 maja 1893 roku na Kozakach urodził się Józef Stojanowski, brat mojej babci Anny ze Stojanowskich Tkaczykowej – jego niezwykła biografia nie interesuje lubuskich naukowców. Uczeni wolą ubolewać nad likwidacją pomników ku czci Czerwonej Armii, z którą Józef Stojanowski walczył o wolną Polskę… Takich nieprzeciętnych postaci jak Józef, w kresowych rodzinach Lubuszan jest wielu. Nie bacząc na dyskryminację przez czerwonych lubuskich naukowców naszej kresowej przeszłości, pamiętajmy i bezustannie przypominajmy o żołnierzach Niepodległej…
Był pierwszym, z piętnaściorga, dzieckiem Antoniego Stojanowskiego i Marii Wilk. Ukończył 8 klas gimnazjum w Złoczowie (1906-1914) i zdał tam egzamin dojrzałości (1914 rok). 1.08.1914 roku wstąpił jako ochotnik do 30 PP we Lwowie (Armia Austriacka). W październiku 1914 roku przeniesiono go do 15 PP, skąd został skierowany do szkoły oficerskiej w Liesi na Węgrzech. W grudniu 1914 roku zostaje mianowany kapralem. W styczniu 1915 trafia na front, gdzie 26 lipca 1915 roku dostaje się do niewoli włoskiej. W niewoli przebywa do 6.11.1918 roku. 7.11.1918 r. wstępuje, już jako plutonowy, do Armii gen. Hallera we Włoszech i 2.01.1919 roku wyjeżdża do Francji (do Quintin) na kurs dla tłumaczy. W maju 1919 roku zostaje przydzielony do 7 R A C P później do 113 Pułku Artylerii Polowej (dalej PAP), a następnie do 18 PAP. 20 czerwca 1919 roku zostaje mianowany podporucznikiem – jest tłumaczem i drugim adiutantem dyonu w 18 PAP.
Zachowała się fotografia sprzed mianowania na stopień oficerski- z 19.06.1919 roku. Na odwrocie Józef pisze: Kochanej Janci na pamiątkę chwil spędzonych razem ofiaruje Stojanowski Józef.
W listopadzie 1919 roku objął funkcję oficera gospodarczego 111/18 PAP. W czasie wojny polsko-bolszewickiej przebywa na froncie, aż do zawieszenia broni. 20 marca 1921 zostaje porucznikiem gospodarczym.
Po sformowaniu 28 Pułku Artylerii Polowej w Zajezierzu koło Dęblina sprawował funkcję oficera gospodarczego. W aktach Centralnego Archiwum Wojskowego w Warszawie znajdujemy informacje, że w 1930 roku porucznik Józef Stojanowski pełnił stanowisko płatnika pułku, posiadał odznaczenia: Medal Pamiątkowy za Wojnę 1918-1921, Medal Dziesięciolecia Odzyskania Niepodległości (nadane w 1928 roku). Zachował się wniosek z 14.02.1930 roku o nadanie mu Srebrnego Krzyża Zasługi. Tegoż roku zostaje nim odznaczony. 1 stycznia 1932 roku awansowany zostaje do stopnia kapitana.
Józef był niezwykle uzdolniony językowo – znał biegle pięć języków: polski, rusiński, niemiecki, francuski i włoski. Zapewne wpływ na to miało miejsce gdzie mieszkał w dzieciństwie – na Kozakach, gdzie mówiono po polsku i rusińsku, zaś językiem urzędowym na Ziemi Złoczowskiej był wówczas język niemiecki. Trzyletni pobyt we włoskiej niewoli pozwolił mu zaś poznać język włoski.
Przed 1939 rokiem Józef pracował w cytadeli, zakończył karierę wojskową i przeszedł w stan spoczynku. Początkowo z poślubioną w 1923 roku Elżbietą Glans (ur. 2.10.1894) mieszkał w Zajezierzu. W 1930 roku przyszedł na świat syn Zbigniew. W latach 30. XX wieku Józef rozpoczął budowę domu w Legionowie. Na wiosnę 1939 roku dom był gotowy i w czerwcu wprowadził się tam z rodziną. Tylko dwa wakacyjne miesiące Stojanowscy cieszą się nowym domem.
Wybucha wojna. Józef we wrześniu 1939 roku uczestniczy w walkach i dostaje się do sowieckiej niewoli. Więziony we Lwowie, mając pewność, jaki los go czeka z rąk sowietów, ucieka z niewoli. Ta decyzja uratowała mu życie. Pozostali oficerowie więzieni we Lwowie zostali przez Armię Czerwoną zamordowani w Katyniu… Tak „bohaterska” sowiecka armia traktowała jeńców wojennych…
Przez krótki okres, w obawie przed wydaniem, Józef ukrywa się w drewutni w gospodarstwie jednego z braci na Kozakach. W czasie sowieckiej okupacji wschodnich terenów Polski, gdy za zbyt gładkie, delikatne „pańskie” dłonie można było trafić do więzienia, Józef używa łupin włoskich orzechów, aby jego ręce nabrały ciemnej spracowanej patyny, zapuszcza brodę. Takie proste i skuteczne sposoby chroniły przed ujawnieniem jego tożsamości. Rodzina przygotowała mu worek z suszonym chlebem, starą kapotę i wyglądający na starego spracowanego chłopa Józef wybiera się z Kozaków przez granicę w podróż do Legionowa. Wie, że jest poszukiwany zarówno przez Gestapo, jak i NKWD. Gdy wrócił do Legionowa, był zmieniony nie do poznania. Nie przypominał dawnego zadbanego przedwojennego oficera. Nie ujawniał swojej tożsamości nawet sąsiadom. Żona Elżbieta przedstawia starszego zaniedbanego mężczyznę, w którym nie rozpoznali Józefa nawet znajomi, jako krewnego ze wsi, który zamieszka u niej czasowo. Syn Zbigniew musiał mówić do niego „wujku”, aby nikt się nie zorientował, kim jest Józef.
Dom Stojanowskich w Legionowie był schronieniem nie tylko dla Józefa. Od 1943 roku, przez dwa lata okupacji niemieckiej, mieszkał tu brat Tytus z żoną, który wyjechał z Kozaków, gdyż Ukraińcy wydali na niego wyrok śmierci. Tytus Stojanowski był organistą i żołnierzem Wojska Polskiego.
Po 1945 roku, pod rządami komunistów, Józef dalej nie mógł prowadzić normalnego życia. Obawiając się aresztowania wyjeżdża za Ziemie Zachodnie, za Wrocław, gdzie nie podając swojej prawdziwej tożsamości prowadzi spółkę rolniczą. Żona z synem zostają w Legionowie. Powrót do rodziny jest możliwy dopiero po wielu latach. Już wprawdzie nie groziła mu śmierć czy więzienie, jak za okupacji czy pierwszych lat PRL, ale z powodu uczestnictwa w wojnie polsko-bolszewickiej oraz przedwojennej wojskowej kariery był szykanowany przez władze. Pracuje w przemyśle gumowym w księgowości.
Dopiero w roku 1963 diametralnie zmienił się stosunek władz do Józefa. Powodem był cykl artykułów w czołowym wówczas radzieckim czasopiśmie wydawanym przez Agencję Prasową „Nowosti” w Polsce. Reporterzy „Kraju Rad” opisali historię sprzed blisko dwudziestu lat, gdy narażając siebie i rodzinę Józef pomógł strąconemu w bitwie powietrznej nad Warszawą radzieckiemu lotnikowi… Józef, który cudem uszedł śmierci od sowieckiej kuli w katyńskim lesie, w przestraszonym rannym czerwonoarmiście zobaczył nie wroga, ale człowieka, któremu trzeba pomóc… Choć groziła za to śmierć, zachował się jak polski oficer… pomógł…
Ciąg dalszy jutro…