Początki Archiwum Kresowego

Szanowni Państwo,

dyskusję wśród lubuskich pasjonatów Kresów wywołała informacja, że Muzeum Kresów ma powstać w Lublinie, a nie na Ziemiach Zachodnich. Doszliśmy do wniosku, że jest to efekt dyskryminowania i pomijania przeszłości Kresowian na Ziemi Lubuskiej. Zaniedbania instytucji powołanych do badania i popularyzowania historii sprawiły, że nikt poważnie nie traktował możliwości umieszczenia Muzeum Kresów w województwie, którego mieszkańcy w połowie pochodzą z zabranych Polsce ziem (najwięcej z wszystkich województw).

Muzea i uczelnie lubuskie przeszłość połowy mieszkańców Ziemi Lubuskiej traktują marginalnie, zajmując się przede wszystkim historią niemiecką.

Ukazują się kolejne publikacje – monografie miast i wsi lubuskich, w których historia obecnych mieszkańców zaczyna się w 1945 roku. Lubuszanie nie dowiedzą się z nich skąd przyjechali, jakie ze sobą przywieźli tradycje, ani jak wyglądała wielowiekowa przeszłość ich rodzin.

I o ile przeszłość np. Wielkopolan czy Mazowszan przybyłych na Ziemię Lubuską jest badana i popularyzowana przez muzea i uczelnie w tych regionach, to Kresowianie-Lubuszanie zostali tego pozbawieni w czasach PRL i ta dyskryminacja trwa do dziś. Pojedyncze publikacje wspomnieniowe, sięgające nie dalej niż okres międzywojnia i II wojny światowej, są kroplą w morzu publikacji i działań przybliżających przeszłość niemiecką.

Jeśli z dotychczasowych publikacji, wykładów i badań nasi zachodni sąsiedzi czy turyści mają się czegoś dowiedzieć o naszej przeszłości, kulturze i tradycjach, to mogą pomyśleć, że Lubuskie zasiedliła gromada niepiśmiennych chłopów – bez tradycji i kultury, i że dopiero od 1945 roku zaczęło się tu ich cywilizowanie.

Brak przemyślanej strategii przywracania pamięci o bohaterstwie, niezłomności i wielowiekowych tradycjach Kresowian sprawia, że wciąż pokutuje w Polsce stereotyp prostego, kłótliwego chłopa zza Buga utrwalony przez filmy typu „Sami swoi”. Dochodzi do takich sytuacji, że niestety młodzież lubuska zna lepiej dzieje Niemiec niż bogatą przeszłość SWOICH przodków.

Niezwykłe dzieje Kresowian-Lubuszan są jak dotychczas popularyzowane i badane jedynie przez pasjonatów. Dla przykładu: z dziejami kilku tysięcy Lubuszan (m.in. mieszkańców Kostrzyna n/O, Witnicy, Gorzowa czy Zielonej Góry) wywodzących się z małej kresowej parafii Zazule-Kozaki są związane m.in. takie postaci jak:Marek Sobieski (brat Jana, obrońca Zbaraża), urodzony w okolicy król Jan Sobieski, malarz Siemiginowski (autor malowideł w pałacu w Wilanowie i znakomitych portretów rodziny królewskiej), hetmani Paweł Tetera Stanisław Jabłonowski, rotmistrz Kazimierz Romański (Virtuti Militari za rozbicie pułku bolszewików w 1920 roku), arcybiskup Karol Hryniewicki, metropolita lwowski Józef Bilczewski (dziś święty Kościoła katolickiego), porucznik Otmar Strokosz (dowodził miejscową AK – skutecznie odparli oni atak jednostek dywizji SS Hałyczyna, która 2 tygodnie wcześniej zgładziła polską ludność pobliskiej Huty Pieniackiej), kapitan Józef Stojanowski (hallerczyk, oficer WP, ścigany kolejno przez: NKWD, Gestapo i po 1945 przez UB) i wielu innych.

Czyż nie warto o tym mówić? Czyż to nie piękne tematy do badań i popularyzacji? Nasi przodkowie uczestniczyli w wielu ważnych wydarzeniach w historii Polski, a mimo to żadna z lubuskich instytucji nie interesuje się badaniem naszej kresowej przeszłości.

Nikt nie kwestionuje potrzeby badań niemieckiej przeszłości Ziemi Lubuskiej – dziejów MIEJSCA, gdzie mieszkamy. Chciałbym jedynie wskazać, że nie ma zachowanych sprawiedliwych proporcji między badaniami przeszłości MIEJSCA, a badaniami DZIEJÓW OBECNYCH MIESZKAŃCÓW. Temat losów Kresowian-Lubuszan przed 1939 rokiem, poza przyczynkami i okazjonalnym spisywaniem wspomnień i opisywaniem folkloru, w lubuskiej nauce nie istnieje.

Apeluję, by w 2018 roku, w 100-lecie odzyskania niepodległości, nadrobić kilkudziesięcioletnie zaniedbania i skupić się na przeszłości Kresowian-Lubuszan i ich wielowiekowych zmaganiach z nieprzyjaciółmi Rzeczpospolitej. Chętnie przedstawię kilka propozycji działań popularyzujących naszą kresową przeszłość.

Z poważaniem

11.01.2018 r., Bogusław Mykietów

E-maila o takiej treści, rozesłałem do lubuskich urzędów, instytucji i osób zajmujących się przeszłością Ziemi Lubuskiej. Nie była to pierwsza moja próba znalezienia sojuszników. W listopadzie 2017, nie odpisał na mój e-mail ani jeden lubuski parlamentarzysta (a napisałem do wszystkich), zaś w 2011 roku realizując kresowy projekt Kozaki-Pyrzany doświadczyliśmy nawet urzędniczej wrogości, zaś sam projekt, w czasie którego powstały 4 publikacje, został sfinansowany przez Schloss Trebnitz. Lubuskie instytucje nie wykazały zainteresowania.

Na styczniowy list-e-mail otrzymałem tylko jedną odpowiedź z propozycją pomocy – od JE Biskupa Tadeusza Lityńskiego, którego przodkowie pochodzili z Podhajec…

W ten sposób historia zatoczyła koło. Nasi rodzice i dziadkowie gdy przyjechali na Ziemie Zachodnie doświadczyli obojętności a nawet wrogości organów ówczesnego państwa polskiego. Mogli jedynie liczyć na pomoc Kościoła. Dziś braku zainteresowania doświadczyłem od instytucji i przedstawicieli obecnego państwa, zaś znów, jak przed siedemdziesięciu laty, naszym przodkom, pomocną rękę podał Kościół.

W marcu 2018 roku wraz z ks. dr hab. Robertem Kuflem (dyrektorem Archiwum Diecezjalnego w Zielonej Górze) spotkaliśmy się z ks. biskupem Tadeuszem Lityńskim i powstała koncepcja powołania Archiwum Kresowego.

Na 100-lecie odzyskania Niepodległości, by nadrobić kilkudziesięcioletnie zaniedbania, chcemy zacząć tworzyć cyfrową kolekcję dokumentów, fotografii i publikacji mówiących o przeszłości Kresowian-Lubuszan. Celem jest zachęcenie do badań kresowej przeszłości Lubuszan potomków, pasjonatów, genealogów i naukowców.

Hasło/motto przewodnie kolekcji: Dziś, gdy na Ziemi Lubuskiej, dyskryminuje się naszą kresową przeszłość, warto o naszych przodkach mówić, pisać i przypominać.

Bogusław Mykietów